Historie z UPA

Bandy UPA na ziemi horynieckiej 1 – Akcja na Szwabach

Dziś rozpoczynamy serię wpisów, które będą opisywać historię walk z UPA na ziemi horynieckiej. Jest to ciężki temat, ale nas interesuje historia, a nie polityka. Były to bardzo zagmatwane czasy i dzięki tym wpisom poznamy strukturę tamtej rzeczywistości. Chcę też dzięki temu opracowaniu złożyć hołd pomordowanym. Nie mamy do dziś zbiorczego opracowania stosunków polsko-ukraińskich z czasów II Wojny, stąd przyszedł czas na przedstawienie historii. Będą to najczęściej wspomnienia różnych ludzi, a także materiały z książek i czasopism. Z opisów wyłączone zostaną historie związane z Rudką, napadem na posterunek w Bruśnie i mordy w Radrużu, to dlatego, że te historie były opisywane, a także są już szeroko znane.

W 1944 roku upowcy dokonali serii napadów na wioski, paląc domy i mordując ludzi. W Horyńcu znajdywała się Komendantura wojsk radzieckich, która współpracowała z horyniecką milicją. Ponieważ oddziały UPA zaczęły w październiku napadać na jednostki radzieckie, podjęto decyzję likwidacji UPA. Rozpoznaniem zajmowali się milicjanci. Mieli oni często swoich informatorów wśród Ukraińców, którzy donosili informacje, dzięki którym można było namierzać leśne bandy. Współpraca taka musiała się odbywać z dużą ostrożnością, bowiem gdy upowcy takie osoby namierzyli, mordowali w bestialski sposób nawet z rodziną. Wielu Ukraińców miało dość wojny i terroru, stąd sami zgłaszali wiele rzeczy, dzięki którym łapano pojedynczych upowców.

17 października komendant horynieckiego posterunku MO Franciszek Mazurkiewicz dostał 25 przydzielonych żołnierzy radzieckich do akcji zwalczania band leśnych z sierżantem Łotyszewem jako dowódcą. Następnego dnia grupa żołnierzy udała się na Szwaby, gdzie mieszkał człowiek podejrzany o współpracę z upowcami. Wtargnięto do jego domu i zaczęto wypytywać o jego syna, nie chciał się do niczego przyznać. Rewizja domu i okolicy wykazała zruszona ziemię pod stodołą. Gdy zaczęto kopać, trafiono na skrzynię. Okazało się, że była tam broń, dwa erkaemy, kilka automatów bergmanów, 10 pepeszek, 13 karabinów, kilkanaście granatów i amunicja do broni. Gospodarz przesłuchiwany nie chciał się jednak do niczego przyznać i udawał że nic o broni nie wiedział. Dlatego został zabrany na posterunek w Komendy Powiatowej w Lubaczowie, w celu przeprowadzenia dalszego dochodzenia.

10 listopada 1944 roku zorganizowano zasadzkę na Szwabach, bowiem dostano informację, że do wioski przybyli upowcy. Milicjanci z żołnierzami okrążyli wieś i czekali aż banda będzie się wycofywać do lasu. Dopiero o piątej rano wywiązała się strzelanina. Nie udało się im przebić i ci co przeżyli poddali się. Złapano dowódcę czoty Skoryja z kilkoma strzelcami. Okazało się, że Skoryj był synem Ukraińca, u którego znaleziono niedawno broń i na dodatek to jego czota robiła napady na jednostki radzieckie. Zabici upowcy zostali pochowani na horynieckim cmentarzu. Złapani upowcy zostali przekazani Komendanturze wojsk radzieckich.