Znalezione w sieci

Jak nas widzą z innych stron kraju

Na blogu: stara-chalupa.blog.onet.pl możemy znaleźć osobliwy wpis, który opisuje Horyniec oczami przeciętnego obywatela z innych rejonów kraju, który przyjeżdża pod Ukraińską granicę. Nieco poetyczna relacja pozwala nam uzmysłowić, że jesteśmy traktowani przez tych z centrum, jak wioski głęboko w Bieszczadach czy Beskidach, gdzie dotrzeć trudno i być może jest tylko jeden sklep postgeesowski, oblegany przez miejscowych filozofów.

wizja dwudziestogodzinnej jazdy pekapem
z trzema przesiadkami
przylepiła się jak gówno do buta mej
podświadomości/świadomości-pod, po otrzymaniu informacji,
że się jednak dostaliśmy na festiwal, gdzie bociany zawracają, psy szczekają tyłkami
czyli pod ukraińską granicą.
w dodatku ze stołem-rekwizytem naszym podstawowym.
wizja się rozbudowała w ciągu dnia, dokoptowując siarczystą zimę i ugrzęźnięcie w zaspach po drodze.

A na dobicie wyobraziłam sobie, że jednak stół wyślemy pocztą i on na spektakl nie dojedzie.

to po co mamy jechać, jak stół nie dojedzie.
i my nie dojedziemy, bo pociąg utknie w zaspie.
jeszcze zamarzniemy.

już sama nie wiem co robić
wyobraźnia mnie zabije.

panicznie poszukuje taniego busa na pięć osób, stół,
dwie walizki, pięć plecaków
plus kierowca.