Historia

Pacyfikacja Rudki Bruśnieńskiej przez UPA – wątek Horyniecki

rudkaRudka, była wioską typowo polską: 75 numerów, 424 mieszkańców. Mieszkała tam tylko jedna rodzina Ukraińska, kowala Stefaniszyna. Żona tego kowala, była zagorzałą zwolenniczką UON (nazywani potocznie teraz banderowcami) i utrzymywała bardzo bliskie kontakty z Andrzejem Lebedowiczem, który był czołowym działaczem w regionie UON. Ukraińcy zarzucali mieszkańcom Rudki, że wydali Niemcom Lebedowicza, oraz braci Kozijów i zostali oni przez to rozstrzelani. Tymczasem było inaczej. Bowiem Lebedowicz, 11 lutego 1944 roku, razem z Kozijami, jechał saniami w bliżej nieokreślonym kierunku, z Gorajca przez Horyniec. Na stacji kolejowej, byli akurat żołnierze węgierscy i niemieccy. Zauważyli oni, że z siedzenia wystają im kolby karabinów. Zatrzymano ich i przeprowadzono rewizję. Okazało się, że mają ze sobą 2 kb, mauzera i rkm. Żołnierze węgierscy schwytali Ukraińców i zaprowadzili ich pod północne ogrodzenie stacji, tam ich rozstrzelano. Wydano miejscowym władzom nakaz, by ciała zakopać. Kilka dni później, Ukraińcy wykopali ciała, kładąc do przygotowanych trumien i pojechali z nimi gdzieś przez Sioło.

19 kwietnia 1944 roku, odbyło się coś w rodzaju akcji odwetowej. Oddział Iwana Szpontaka (ps. Zalizniak), o świcie, gdy w Rudce następowała zmiana warty, bowiem w tej wiosce mieszkali Polscy AKowcy, a także uformowana była samoobrona, Ukraińcy wjechali dwoma furmankami pod dom sołtysa Bazylego Kalinowicza (warto zwrócić uwagę na to, że zapewne dzięki żonie kowala, mieli „upowcy” dokładne informacje, kiedy wioska jest bezbronna). Zażądali od niego zwołania zebrania i oddania wszystkiej posiadanej broni, w razie odmowy, grozili spaleniem wioski. Sołtys zorientował się, że to zasadzka i zaczął uciekać, ale został zastrzelony. W tym samym czasie zabito już między innymi Izydora Ważnego, członka AK. Zaczęła się bezwładna ucieczka mieszkańców. Ukraińcy używając pocisków zapalających, podpalali chaty, ale ponieważ mieszkańcy byli uzbrojeni między innymi w granaty, chaty zaczęły eksplodować. Zaniechano podpaleń w obawie o swoje bezpieczeństwo i UPOwcy zajęli się wyszukiwaniem i zabijaniem ludzi. Zabito 58 osób, 15 z nich spłonęło w podpalonych chatach, wśród nich były dzieci. Do jednego z jarów spędzono część ocalałych ludzi i wyselekcjonowano mężczyzn, których zabijano strzałem w tułów i głowę. Kobiety pytając co z nimi, otrzymały odpowiedź, że mają uciekać za San. W ten sposób opustoszała ponad cztery-stuosobowa wioska. Spalona, już nigdy się nie odbudowała, dziś stoi tam tylko jeden dom.

źródło: Konspiracja w powiecie lubaczowskim 1939-1947