Historie z UPA

Bandy UPA na ziemi horynieckiej 13 – Bunkier na Monastyrze

Na początku września 1947 roku grupa 30 żołnierzy z oficerami udała się do wsi Monastyr pod Werchratą. Było tam 10 pustych gospodarstw po wysiedleniu Ukraińców. Oddział podzielono na grupy i przeszukiwano dom po domu. Z grupą współpracował jeden z byłych upowców, dzięki któremu znaleziono między innymi „Szuma”. Podczas przeszukiwania jednego z gospodarstw jeden z żołnierzy poszedł skorzystać z wygódki, niestety sedes był zapchany słomą, co wzbudziło jego podejrzenie, powoli wyciągnął ją i zobaczył głęboką na półtora metra dziurę i widać było też wychodzący w bok tunel. Zaalarmował resztę żołnierzy, oceniono wtedy, że może to być zapasowe wyjście z bunkra, który powinien być w okolicy. Po przeszukaniu domu znaleziono w sieni drewniane drzwi w podłodze. Po otwarciu drzwi oznajmiono, że jeżeli ktoś tam jest i nie wyjdzie, to zaczną strzelać, odczekano chwilę, niestety nikt się nie odezwał. Postanowiono puścić kilka serii z pepeszy, nadal cisza. Wtedy weszło do środka kilku żołnierzy. Była to kamienna piwnica, ale nic tam nie było. Postanowiono dobrze zbadać ściany, bowiem często wejścia do innych pomieszczeń były zamaskowane. Po chwili trafiono na luźny kamień, ukazał się tunel, który po kilku metrach załamywał się. Znów zawołano, jeżeli ktokolwiek tam jest, niech się podda i wyjdzie. Niestety znów cisza. Postanowiono wyjść na powierzchnię. Wezwano majora Putecznego ze sztabu i przeszukiwano dalej okolicę, szukając innych wejść do bunkra.

Około 50 metrów od domu była suszarnia, gdzie między innymi suszono na zimę jabłka, gruszki i śliwki. Gdy ją przeszukiwano, zobaczono bardzo głębokie palenisko, zdjęto ramę na susz i ukazał się głęboki otwór z bocznym tunelem w stronę budynku. Znów zawołano, by banderowcy wyszli, ale nadal nic. Postanowiono strzelić rakietnicą, po chwili ciszy dało się usłyszeć kilka strzałów pod ziemią. Za chwilę następne strzały i tak przez kilka minut. Postanowiono szybko znaleźć ten bunkier, by ująć kogoś żywcem. Wzięto łopaty. kilofy i zaczęto kopać w okolicy gdzie szedł tunel, dziesięć kroków za suszarnią, spodziewając się tam bunkra. Kopano bez przerwy, bowiem liczyła się każda minuta, spodziewając się chociaż rannych banderowców. Po pół godziny kopania jeden z żołnierzy zapadł się i wpadł w dół, okazało się, że był to korytarz nie bunkier. Szybko puszczono do środka rakietę dymną, ale nikt nie wychodził. Po chwili podjęto decyzję, by wejść do środka. Korytarz ciągnął się jeszcze dwa metry, leżał w nim nieżyjący już banderowiec, w samym bunkrze było siedmiu zabitych. Wyciągnięto ich na powierzchnię, współpracujący z wojskiem Ukrainiec rozpoznał tylko dwóch łączników z sotni „Kalynowicza”. W bunkrze znaleziono dużą ilość skóry zrabowanej z tomaszowskiego PZGSu i trochę żywności. Materiały zabrano to sztabu a banderowców pogrzebano w pobliskim lesie.