Historie z UPA

Bandy UPA na ziemi horynieckiej 8 – likwidacja roju z sotni „Szuma”

W zwalczaniu leśnych band w 1946 roku pomagało wojsko, a potem KBW i WOP, razem z miejscowymi jednostkami milicji i UB. Wioski Ukraińskie były naszpikowane stronnikami OUN, którzy ostrzegali swoich partyzantów przed wojskiem, organizowali też dla nich zaopatrzenie w żywność. Było oczywiście dużo takich, którzy mieli już dość terroru, niespokojnych nocy, branki młodych mężczyzn do band i ciągłe rekwirowanie żywności. Ciągłe oddawanie różnorodnych danin bandom leśnym, oraz napięte do maksimum stosunki z Polakami, sprawiały, że Ukraińska ludność cywilna odwracała się od wspomagania konfliktu. Pojawiały się wtedy poufne informacje, mające na celu przyspieszyć zakończenie tej wojny. W połowie października na posterunek MO w Bruśnie Nowym doniesiono, że w domach na końcu Brusna Starego, usytuowanych pod lasem ukrywają się członkowie sotni „Szuma”. Szybko przesłano meldunek z tą informacją i od razu sformowano 70 osobową grupę operacyjną. Wyruszono na piechotę po południu z Lubaczowa, przez Załuże, Tymce i Puchacze. W Bruśnie Starym grupa znalazła się około 22:00. W wiosce było cicho i sennie, tylko gdzieniegdzie w oknach paliło się liche światło lampy naftowej. Postanowiono obejść wioskę szerokim łukiem, podzielonymi na grupy oddziałami. Do porozumiewania się wyznaczono hasła. Gdy znaleziono się około 600 metrów od celu, którym były schowane w lesie chaty, nagle rozległy się strzały z karabinu, ale zachowano zimną krew i nie reagowano. Po chwili wyznaczono plutony, które udały się w dane kierunki i okrążyły leśne chaty.

Następnie wyznaczono 10 milicjantów do wykonania zwiadu. Wysunęli się z okrążenia i półkolem zaczęli się czołgać w kierunku chat. Nagle z jednej strony wybiegło kilku ludzi, zatrzymano ich pytając z oddali o hasło, ale nic nie odpowiedzieli tylko zaczęli strzelać. Wtedy otworzono do nich ogień. Nagle z innej strony też zagrał jazgot broni, to banderowcy słysząc odgłosy walki uciekali z innego domu, ale nadziali się na zasadzkę milicyjną. Po krótkiej wymianie ognia udało się pokonać okrążonych banderowców. 11 z nich zabito a jednego raniono. Gdy wszystko się uspokoiło, skontrolowano okolicę. W domach znaleziono tylko dwie Ukrainki, które były żonami ukrywających się banderowców. Powiedziały, że byli to członkowie roju z sotni „Szuma” i przebywali tu od kilkunastu dni, kryjąc się w dobrze zamaskowanych bunkrach pod domami. Strzały które na początku usłyszeli, związane były z tym, że jeden z banderowców zauważył podejrzany ruch, dlatego jego koledzy wybiegli i chcieli uciekać. Po zakończonej akcji udano się w kierunku Horyńca z rannym. Po drodze w Bruśnie Starym wstąpiono do sołtysa i nakazano mu pochować zabitych banderowców.

Ranny coraz głośniej jęczał i wołał o wodę, dlatego postanowiono się pospieszyć, niestety zanim doszli do Horyńca zmarł. Postanowiono go wtedy dokładnie przeszukać. Nieoczekiwanie odnaleziono przy nim zaszyte w poszewce marynarki notatki, niektóre z nich były zaszyfrowane. Okazało się, że był on członkiem służby bezpieczeństwa OUN. W notatkach znaleziono cywilne pseudonimy członków UPA, był też wykaz 13 wyroków śmierci na Polakach z Werchraty, Horyńca, Wólki Horynieckiej i Baszni. Pozwoliło to na uchronienie tych ludzi przed śmiercią i znalezienie owych współpracowników.