Uzdrowisko

Uzdowisko przed wojną (I)

Zaczynamy serię wpisów związaną z horynieckim uzdrowiskiem. Na podstawie wspomnień Pana Franciszka Haliniaka, zobaczymy jak wyglądał Horyniec przed wojną, ze szczególnym uwzględnieniem aspektu uzdrowiskowego. Mało kto zna tak szczegółowe opisy naszego uzdrowiska przed wojną.

W przedwojennych informatorach, a także we wspomnieniach starszych ludzi można znaleźć informację, że z horynieckiej siarki korzystano już za czasów Sobieskiego. Wtedy ludzie łatwo łapali różnorodne choroby skórne. Woda siarczana była wtedy cenionym lekarstwem na te dolegliwości. Mieszkańcy Horyńca często wykorzystywali dobrodziejstwa wody siarczanej, na przykład podczas II Wojny, kiedy to panował świerzb. Nie było wtedy lekarzy i leków na tę chorobę. Miejscowi znając właściwości siarki, robili sobie specjalne maści, zbierali osad, jaki powstawał przy tej wodzie i mieszali go z masłem. Zwalczało to tę przykrą dolegliwość.

Pierwotnie źródło wody siarczanej wypływało samoczynnie, potem wykopano studnię obok niego. W roku 1937/1938 zrobiono wiercenie głębinowe i utworzono studnię artezyjską. Od tego czasu woda siarczana wypływała pod ciśnieniem tryskając jak fontanna z ziemi.

Studnia z wodą siarczaną była usytuowania przy południowej stronie łazienek. Miała około 3 metrów średnicy, w środku była obmurowana kamieniem, zakryta daszkiem, gdzie był duży kołowrót, a na nim zawieszone dwa duże wiadra blaszane. Przy studni było dwóch pracowników: Andrzej Chowaniec i Oleksa Żuk. Wyciągali oni wodę, wlewali do położonego wyżej pojemnika, skąd woda spływała do kotła, tam była podgrzewana i stamtąd płynęła do kabin, gdzie były urządzane kąpiele. To był stary sposób, gdy zrobiono odwiert, jakość wody poprawiła się i usprawniono jej transport do łazienek.